niedziela, 23 marca 2014

Moje spojrzenie na przyjaźń...

Przyjaźń... co to tak naprawdę jest? Czy przykładowe historyjki z kwejk.pl a może prawdziwe uczucia?
Nie mogę wam na to odpowiedzieć. Nie wiem czy doświadczyłam przyjaźni, a może ile już ich zmarnowałam?
Wiem, że zawiodłam wielu ludzi, na reszcie zawiodłam się ja. Było dużo chwil, które zostaną w mojej głowie ,mimo iż czasem wolałabym zapomnieć. Są rzeczy o których się nie mówi i ludzie, o których się nie zapomina. Tak naprawdę każdy człowiek mnie czegoś nauczył, każdy pokazał mi coś innego. Zrobiłam wiele rzeczy, których żałuję, dlatego często nie mogę sobie wybaczyć.
Jakiś czas temu nauczyłam się nie nazywać ludzi 'przyjaciółmi', a siebie ich przyjaciółką. Nie umiem być czyjąś przyjaciółką, a może się tego boje? Zraniłam już tyle osób, że nie chcę zrobić tego więcej, więc staram się nie wchodzić w bliższe stosunki, żeby potem tak nie bolało. Może to chore podejście, ale być przyjaciółką muszę się nauczyć. Dla ludzi, którzy mówią o mnie 'przyjaciółka' chyba jestem ważną osobą i oni są dla mnie tak samo ważni. Jeśli ktoś się zapyta kto jest moim najlepszym przyjacielem, nie odpowiem. Nie posiadam kogoś takiego, bo ja posiadam ludzi dla których będę walczyć i których szczęście jest dla mnie ważne. Niestety przez moje 'dzikie poglądy i zachowania' tracę kontakt z niektórymi. Ludzie coraz bardziej mnie drażnią i wywołują mój płacz. Cóż mam nadzieję, że za jakiś czas mi to przejdzie, a jak na razie chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli choć przez chwilę. Dziękuję za wytrzymywanie ze mną, za śmiech, smutek, irytację, planowanie zamachów, za każdą chwilę. Przepraszam jeśli kogoś coś zabolało i dziękuję tym, którzy zrobili mi krzywdę. Każda rysa na moim sercu coś oznacza i każda dała mi lekcje.

Oto jedno ze starych opowiadań :)
Pochylam się kolejny raz. Kolejny raz od tylu długich lat. Co rok, co każdy pieprzony rok przychodzisz na cmentarz i patrzysz na czyjś grób, stary czy nowy. To bez większego znaczenia. Patrzysz i wiesz, że sam tak skończysz, z milionem lub z brakiem zniczy.  Z myślą ciepła,a może jednak lodowatą. Umrzesz. To Wszystkich Świętych nie byłoby dla mnie niczym niezwyczajnym gdyby nie to, że to pierwsze święta, kiedy żegnam kogoś naprawdę mi bliskiego. Może nie miałam zbytnio pięknego kontaktu z dziadkami, ale wiadomo, że strata mojego dziadka zabolała mnie. Tylko  czy tak naprawdę mnie kiedykolwiek coś bolało? Człowiek bez duszy, człowiek zagubiony,  w którego wierzyć się już nie da, człowiek bez życia. To chyba wszystkie moje określenia.
Kolejny rok stoję nad grobami i znów nie widzę sensu. Znów się boję i smucę, czuję, że wszystko odpływa... jak statki na morzu... ale czy dla mnie cokolwiek było tak ważne i tak wielkie? Boje się swojego istnienia. Ono jest zagrożone, a może ono jest zagrożeniem.
Zacznij naszą rozmowę od „jak miło,że jesteś”- powtarzałam sobie w myślach, kiedy stałam pod drzwiami.... no właśnie... pod kogo drzwiami? Mojego przyjaciela? Tylko czy ja kiedykolwiek miałam przyjaciół? Czy ja kiedykolwiek byłam czyjąś przyjaciółką?
-Hej, wjedź- uśmiechnął się ciepło, ale mimo moich błagań nie wypowiedział tak ważnych dla mnie słów.
-Cześć Kuba... nie przeszkadzam Ci?
-Nie, a jeśli nawet, to ty nigdy nie chcesz mi przeszkadzać. Napijesz się czegoś?
-Poproszę herbaty.. z dodatkiem cyjanku.
-Niestety nie posiadam takich asortymentów, ale coś się znajdzie.- powędrowałam do dużego salonu i jak to miałam w zwyczaju usiadałam na kanapie podciągając kolana pod brodę.
-Słabo wyglądasz. Słabo żyjesz.
-Nie ma to jak pocieszający komentarz przyjaciela!
-Tylko się martwię.
-Ty zawsze się martwisz... o rzeczy najmniej ważne.
-Jesteś dzisiaj jakaś dziwna.. zawsze diabeł, a tu nagle.
-Diabły tez powinny odpoczywać, nie sądzisz? I to chyba idealny dzień na urlop.
-No tak, masz rację.
-Ja przeważnie mam racje, nie wiem czy zauważyłeś, ale często czuję rację. Ja chyba ogólnie dużo wiem, tylko nie potrafię tego wykorzystać. Chyba się pogubiłam.
-Może pójdziemy jutro na imprezę?
-A jeśli nie dożyję jutra? A jeśli nie poradzę sobie ze samą sobą. Zostanę tam, zostanę na cmentarzu... bo chyba tam od dłuższego czasu jest moje miejsce.- Kuba złapał mnie za rękę.
-Patrząc po temperaturze twojego ciała, to tak. Masz rację, nadajesz się tam..Patrząc na twoje trupie ręce, tak masz rację.Patrząc na smutek, ale nie patrząc wewnątrz Ciebie.
-Nie ma nic wewnątrz mnie, przykro mi już nie ma.
 Nienawidzę ich.
-Kogo i za co?
-Wszystkich, którzy zmusili mnie do życia tutaj, ja nigdy nie chciałam żyć, to oni, oni wszyscy mnie zmusili.
-Mnie też nienawidzisz?
-Nie wiem... nie wiem co do ciebie czuję. Mam jedno pytanie...
-Tak?
-Zapaliłbyś świeczkę na moim grobie?
-Oczywiście, że tak.
-Kłamiesz... nie zasługuje na to,nigdy nie byłam niczyją przyjaciółką, bo po prostu nigdy nie potrafiłam nią być. Nikt jeszcze nie nauczył mnie kochać i nie kocham, jak powinnam. Mimo że jesteśmy przyjaciółmi, wiem, że tobie też wyrządziłam wiele zła, dlatego nie zapaliłbyś świeczki na moim grobie,... a jeśli nawet byłbyś wstanie zrobić to w pierwsze święta beze mnie, to w drugie już byś nie umiał. Nie czułbyś takiej potrzeby, nie widział tego sensu... kto wie,  a może nawet byś o mnie zapomniał. Swoją drogą to dziwnie,że ludzie co roku zapalą coraz mniej świeczek na czyimś grobie, a przecież dopiero po odejściu go doceniają... to okropne i w sumie trochę fałszywe... nie chciałabym, żeby ktoś kto całe życie mnie nienawidził, nagle zapal mi świeczkę... w sumie to bez sensu... to mi nie potrzebne... na dzień dzisiejszy potrzebna mi tylko śmierć..
-Mimo śmierć i nienawiść, życie i miłość... Gdybym miał wydać ostatnie pieniądze.. zapiałbym twoją świeczkę.
-Czemu?
-Bo nigdy nie chciałaś widzieć mnie smutnego i ja tego dla ciebie też nie chcę. Dlatego nie mógłbym pozwolić,żebyś ty nie zaświeciła, żeby twoje serce i ręce nadal były zimne.
Chwilowo nie wiedziałam co powiedzieć, a może chciałam powiedzieć tyle rzeczy, że nie byłam wstanie wybrać najważniejszej, dlatego gwałtownie wstałam założyłam szalik na szyję, wzięłam płaszcz pod rękę i wyciągnęłam Kubę z domu.
Przekraczając próg, od razu poczułam ogromny chłód i płatki śniegu na policzkach. Lekki wiatr zawiał czochrając mi włosy. Na dworze było już ciemno, zupełnie ciemno. Bez wyjaśnień ciągnęłam go przed siebie. Kiedy byliśmy już nieopodal cmentarza puściłam ją, a chłopak zaczął zadawać pytania.
-Czemu tu idziemy?
-Chciałabym ci coś pokazać, chciałabym z tobą porozmawiać.
Przeszliśmy kilka głównych alejek, pełnych migających światełek i ludzi. Przystanęliśmy przy naszych bliskich, aż w końcu doszliśmy na ławeczkę w bardziej zacisznym miejscu. Usiadłam, on stał nade mną.
-Nie przeraża Cie to wszystko?
-O czym dokładnie mówisz?
-Widziałeś tych wszystkich ludzi, widziałeś ich twarze, ich oczy... rzygam tym. Rzygam tym fałszem, tym gównem, które sama tworze. Rzygam tymi ludźmi, którzy doceniają innych dopiero kiedy odchodzą... a może tak naprawdę nigdy ich nie docenili i nie docenią, a przychodzą tu, przychodzą do nich, zapalają im te cholerną świeczkę i stoją przy nich. Rzygam sobą samą, bo jestem takim samym potworem, jak oni.
-Nie oceniasz tego zbyt czarno?
-Naprawdę widzisz to zupełnie inaczej? Nie wiem, kiedy człowiek jest bardziej samotny, tutaj na ziemi pośród tych wszystkich otaczających nas ludzi, czy może tam... może kiedy leży już w grobie i ma przejść do nieba, czyśćca, piekła. Kiedy jest bardziej samotny.... będąc z ludźmi i wierząc w ich miłość, czy nie żyjąc i znając ich fałsz?
-Zadajesz mi bardzo trudne pytania.
-Chyba zawsze byłam trudnym człowiekiem. Nie wiem czego już chcę, ale chyba coraz bardziej lubię samotność, wiesz? Lubię chodzić sama, siedzieć sama, być sama, tylko nie lubię czuć się samotną.
-Nie jesteś samotna, masz mnie- uśmiechnął się ciepło i uklęknął, łapiąc mnie za kolana.
-A czy ty, nie czujesz się ze mną samotny?
-Nie. Mieć Ciebie, to mieć coś naprawdę dobrego.
-Mimo tego, że wiele krzywd ci wyrządziłam? Mimo tego, że nigdy nie będziesz mógł mnie z czystym sumieniem nazwać 'przyjaciółką'?
-Mimo wszystko, co się stało i stanie.
-Sama nie wiem czego chcę...- oprałam się na łokciach.
-Widzę to po tobie, widać po tobie wszystko. Są takie dni, kiedy można czytać z ciebie, jak z otwartej księgi i to jest jeden z nich.
-To czego teraz potrzebuję?
-Jeśli miałbym cię pocieszyć to na pewno wino i dobra kolacja dałyby radę, ale tu potrzeba chyba czegoś więcej. Idź teraz na ten ważny grób. Posiedź tam trochę, sama. Przyjdę po Ciebie, kiedy uznamy, że już pora.
Zrobiłam, jak mówił. Usiadałam na małej ławce, przeżegnałam się, zamknęłam oczy. Myślałam o wszystkim co mnie otacza, mówiłam o wszystkim, co dobre i złe. Coraz głębiej zastanawiałam się czego pragnę, wkurzałam się na ludzi, czułam w sobie tyle zła, byłam taka wściekła. Ta wściekłość była już w moich żyłach, płynęła w mojej krwi, była pompowana, pobierana przeze mnie wraz tlenem. Napięcie jakie sama w sobie wytworzyłam sprawiło, że z moich oczu poleciały malutkie łzy. Bardzo ważne łzy. Pierwsze łzy przy tym grobie. Nigdy jeszcze nie odważyłam się tu na płacz, nigdy nie pozwoliłam sobie na takie uczucia.
„Najgorsze jest to, że sama się już w sobie pogubiłam, nie wiem gdzie chce iść do szkoły, nie wiem już co jest dla mnie najważniejsze, nie wiem co będzie ze mną za rok, miesiąc, tydzień. Nie wiem czy dam radę i kogo jeszcze skrzywdzę. Nie wiem czy chcę być z ludźmi, czy może pragnę żyć bez nich, bo teraz.. teraz ich nienawidzę i wolałabym myśleć swobodnie, wolałbym nie cierpieć przez niektórych z nich, wolałabym nie widzieć ich, nie narażać się, nie patrzeć w pełne nienawiści i zawiedzione oczy. Z drugiej... chciałabym, żeby ktoś teraz usiadł przy mnie, złapał za rękę lub stanął za mną i delikatnie ujął moje ramiona... żebym była sama, ale nie samotna.... myślę, że jakiekolwiek szczęście jest lepsze niż bycie nieszczęśliwym przez kogoś nieosiągalnego. Myślę, że nie umiem żyć,kochać, współczuć. Chciałabym... chciałbym dostać od ciebie jakąś wskazówkę proszę, bardzo proszę.”- wypowiadałam słowa w głowie bawiąc się rękoma.
 Nagle poczułam miłe dotknięcie, delikatne głaskanie.
-Skończyliście?
-Tak, wybrałeś doskonały moment. Przeżegnałam się i wstałam.
-Wiesz, pierwszy raz od dawna płakałam,... płakałam naprawdę, nie fałszywie.
-Już Ci trochę lepiej. Pewnie lżej na sercu.
-Może tak, jednak obawiam się, że nie potrafię być szczęśliwą na dłużej.
-Pewnie dlatego, że nigdy nie próbowałaś. Mogę zadać ci pytanie albo kilka?
-Jasne.
-Czemu wątpisz we mnie? W naszą przyjaźń... to oczywiste, że paliłbym świeczki w każde święta, a nawet i częściej, byłbym przy tobie zawsze.. na cmentarzu, a najważniejsze, byłbym z tobą w myślach, zawsze byłabyś przy mnie, a ja przy tobie. Mogłabyś być sama, ale nie byłabyś samotna.
-Nie wierzę w ludzi. Przykro mi Kuba, nie wierzę. Jeszcze nie jestem wstanie im zaufać, jesteś dla mnie jak brat, ale obawiam się, że i ty mnie kiedyś zostawisz.
-A jeśli to ty postanowisz zostawić mnie pierwsza?
-To tylko będzie oznaczało, a może potwierdzało, że nigdy nie byłam czyjąś przyjaciółką.-zamilkłam i posmutniałam, on przytulił mnie i ostatni raz byliśmy przyjaciółmi, ostatni raz tutaj.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz