poniedziałek, 31 marca 2014

Work&Travel i motywujące cytaty

Mam dla was linka do punktów zawartych w porozumieniu z Australią ---> wersja polska
W skrócie, na podstawie programu 'Zwiedzaj i Pracuj' można wyjechać do AU na czas do 12 miesięcy, choć słyszałam, że jeśli znajdziemy zatrudnienie w rolnictwie lub budownictwie, to można starać się o przedłużenie okresu pobytu w AU. Niestety kraje mogą wydać tylko do 200 takich wiz rocznie.
Więc raczej będzie to na podstawie 'kto pierwszy, ten lepszy'. W stosunku do innych krajów, które mają takie samo przyzwolenie, jesteśmy w średniej jakości położeniu, ale naprawdę mamy się z czego cieszyć! Więc przestańmy narzekać, zacznijmy robić!

Dzisiaj troszkę motywujących cytatów i tych, które po prostu mi się podobają + trochę bliższe poznawanie mnie w formie zdjęć. 

-"Jedyną rzeczą, jaka stoi pomiędzy Tobą a Twoim marzeniem jest wola spróbowania i przekonanie, że jest ono możliwe do zrealizowania".- Joel Brown

-"Istnieje zaledwie jedna przyczyna ludzkiego niepowodzenia. A jest nią brak wiary w swoje prawdziwe ja."-William James

-"Usuń ze swojego słownika słowo problem i zastąp je słowem wyzwanie. Życie stanie się nagle bardziej podniecające i interesujące".-Donna Watson

-"Marze­nia mogą wy­biegać bar­dzo da­leko i te marze­nia są pot­rzeb­ne. Ale mu­sisz być wyt­rwały i nie zrażać się niepowodzeniami." - Adam Małysz

-“Nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń. Jeśli jest coś, co chcesz zrobić, nie ma żadnego powodu, dla którego to miałoby Ci się nie udać.”- Amy Dodson 

-"Jeśli ktoś prosi nas o pomoc, to znaczy że jesteśmy jeszcze coś warci."-Paulo Coelho

-"Jes­tem zmęczo­ny sze­fie. Zmęczo­ny wędrówką, sa­mot­nie jak jaskółka w deszczu. Zmęczo­ny tym, że nig­dy nie miałem przy­jaciela, żeby po­wie­dział mi skąd, gdzie i dlacze­go idziemy. Głównie zmęczo­ny tym, ja­cy ludzie są dla siebie. Zmęczo­ny jes­tem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codzien­nie... Za dużo te­go. To tak jak­bym miał w głowie ka­wałki szkła. Przez cały czas." - Zielona Mila 

-"Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością."- Krzysztof Kamil Baczyński

-"To, co jest ważne kiedy idziesz nie przestanie być ważne, kiedy będziesz biegł.''- moje 















sobota, 29 marca 2014

Naleśniki z brokułami i kurczakiem

Piękny mamy dzionek! Słoneczko świeci od samego rana, gorąco, nawet się poopalałam chwilę.
Wczorajszy wieczór zaliczam do bardzo udanych! Przede wszystkim dziki taniec, który widział przyjaciel mojego brata... no cóż udam, że to nie ja.. :) Zobaczymy co będzie dzisiaj, spotkanie z Asią.
Ja głodomorek na obiadek zrobiłam sobie naleśniki z brokułami i kurczakiem, polecam! Tak się najadłam, że umieram! :D
Miłego dnia i wieczoru :*

Składniki
- kurczak - doprawiony
- brokuł
-ser żółty
- olej
-4 jajka
-bułka tarta
Na naleśniki:
-szklanka mąki
-szklanka mleka
-trochę wody
-sól
-cukier
-2 jajka

Kurczaka pokroić na mniejsze kawałki, przyprawić i usmażyć na oleju.
Brokuł ugotować w niewielkiej ilości osolonej wody (nie zakryte warzywo ugotuje się w gorącej parze).Brokuła i kurczaka rozdrobnić delikatnie rozrywając widelcami. Wymieszać, dodać ser.Zawinąć w naleśniku mocno zbity farsz. Panieruj w bułce i jajkach, smaż na oleju aż się zarumienią. Ja polałam sosem czosnkowym, mniaam <3








piątek, 28 marca 2014

Projekt 'Zwiedzaj i Pracuj'- porozumienie z Australią..

Przeżyłam jakoś tą szkolną 'mordęgę'. Jednak jestem bardzo zirytowana, kiedy nauczyciele, którzy nie robili z nami nic przez trzy lata albo puszczali nam płazem, teraz robią problemy. Miesiąc przed egzaminem zorientowali się, że wypadałoby nas czegoś nauczyć i teraz wszyscy za przeproszeniem chcą się  pozabijać, dają jakieś karteczki ' z najważniejszymi informacjami z poprzednich klas do nauczenia. Przyszły tydzień zapowiada się tak miło, że na samą myśl jest mi niedobrze. Polski system edukacji .... brak słów.
Ja obecnie suszę włosy, a potem idę spotkać się z Olą.
Zobaczyłam dzisiaj artykuł o porozumieniu Australii i Polski.. i tak się ucieszyłam, że nie jesteście sobie tego wyobrazić, niby to nic wielkiego, ale to przyjemne, ze mamy dobre stosunki z AU no i dla wielu jest to jakiś sposób. Otóż w ramach projektu 'Zwiedzaj i Pracuj' młodzi Polacy do 31 roku życia będą mogli wyjechać do AU na wakacje i legalnie pracować, co wiadomo wcześniej na podstawie vizy było zakazane. Oczywiście na takiej samej podstawie do nas mogą przyjeżdżać Australijczycy, choć wątpię, że im się tu spieszy :) W jakimś stopniu może ułatwić nam to emigracje, zobaczymy! 
Miłego dnia! :) 
Zdjęcie niezwykle rozbawiające i kontrowersyjne.




czwartek, 27 marca 2014

'Nie ma już światła w nas, ogień ten przypadkiem dawno zgasł...'

Jakoś wytrzymałam dzisiejszy dzień, jutro kolejna mordęga z niemieckim, a potem mam nadzieje miły wieczór! Oby pogoda dopisała :)
Niestety nie mam żadnego fajnego pomysłu na posta, więc dodam zdjęcia, jeśli macie jakieś propozycje co do kolejnych notek, napiszcie :)














poniedziałek, 24 marca 2014

A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei [...]



Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei 
I przed narodem niosą oświaty kaganiec; 
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei, 
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!..

Dzisiaj byliśmy na filmie 'Kamienie na szaniec'- zakochałam się podwójnie! Książka podobała mi się od dłuższego czasu, ale film przebił wszystko. A  Tomasz Ziętek grający Rudego sprawił, że moje serce zabiło x124121414141... szybciej.
Gorąco polecam wybranie się na ten film, co prawda różni się trochę z książką, wiele rzeczy pominięto, więc jeśli zależy wam tylko na 'zaliczeniu lektury' to nie radzę.Natomiast, żeby zobaczyć trochę 'tamtego świata', odwagę i poświęcenie Szarych Szeregów każdy powinien się udać do kina!

Teraz udaję się na spacerek z pieskiem, miłego wieczoru! :)






niedziela, 23 marca 2014

Moje spojrzenie na przyjaźń...

Przyjaźń... co to tak naprawdę jest? Czy przykładowe historyjki z kwejk.pl a może prawdziwe uczucia?
Nie mogę wam na to odpowiedzieć. Nie wiem czy doświadczyłam przyjaźni, a może ile już ich zmarnowałam?
Wiem, że zawiodłam wielu ludzi, na reszcie zawiodłam się ja. Było dużo chwil, które zostaną w mojej głowie ,mimo iż czasem wolałabym zapomnieć. Są rzeczy o których się nie mówi i ludzie, o których się nie zapomina. Tak naprawdę każdy człowiek mnie czegoś nauczył, każdy pokazał mi coś innego. Zrobiłam wiele rzeczy, których żałuję, dlatego często nie mogę sobie wybaczyć.
Jakiś czas temu nauczyłam się nie nazywać ludzi 'przyjaciółmi', a siebie ich przyjaciółką. Nie umiem być czyjąś przyjaciółką, a może się tego boje? Zraniłam już tyle osób, że nie chcę zrobić tego więcej, więc staram się nie wchodzić w bliższe stosunki, żeby potem tak nie bolało. Może to chore podejście, ale być przyjaciółką muszę się nauczyć. Dla ludzi, którzy mówią o mnie 'przyjaciółka' chyba jestem ważną osobą i oni są dla mnie tak samo ważni. Jeśli ktoś się zapyta kto jest moim najlepszym przyjacielem, nie odpowiem. Nie posiadam kogoś takiego, bo ja posiadam ludzi dla których będę walczyć i których szczęście jest dla mnie ważne. Niestety przez moje 'dzikie poglądy i zachowania' tracę kontakt z niektórymi. Ludzie coraz bardziej mnie drażnią i wywołują mój płacz. Cóż mam nadzieję, że za jakiś czas mi to przejdzie, a jak na razie chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli choć przez chwilę. Dziękuję za wytrzymywanie ze mną, za śmiech, smutek, irytację, planowanie zamachów, za każdą chwilę. Przepraszam jeśli kogoś coś zabolało i dziękuję tym, którzy zrobili mi krzywdę. Każda rysa na moim sercu coś oznacza i każda dała mi lekcje.

Oto jedno ze starych opowiadań :)
Pochylam się kolejny raz. Kolejny raz od tylu długich lat. Co rok, co każdy pieprzony rok przychodzisz na cmentarz i patrzysz na czyjś grób, stary czy nowy. To bez większego znaczenia. Patrzysz i wiesz, że sam tak skończysz, z milionem lub z brakiem zniczy.  Z myślą ciepła,a może jednak lodowatą. Umrzesz. To Wszystkich Świętych nie byłoby dla mnie niczym niezwyczajnym gdyby nie to, że to pierwsze święta, kiedy żegnam kogoś naprawdę mi bliskiego. Może nie miałam zbytnio pięknego kontaktu z dziadkami, ale wiadomo, że strata mojego dziadka zabolała mnie. Tylko  czy tak naprawdę mnie kiedykolwiek coś bolało? Człowiek bez duszy, człowiek zagubiony,  w którego wierzyć się już nie da, człowiek bez życia. To chyba wszystkie moje określenia.
Kolejny rok stoję nad grobami i znów nie widzę sensu. Znów się boję i smucę, czuję, że wszystko odpływa... jak statki na morzu... ale czy dla mnie cokolwiek było tak ważne i tak wielkie? Boje się swojego istnienia. Ono jest zagrożone, a może ono jest zagrożeniem.
Zacznij naszą rozmowę od „jak miło,że jesteś”- powtarzałam sobie w myślach, kiedy stałam pod drzwiami.... no właśnie... pod kogo drzwiami? Mojego przyjaciela? Tylko czy ja kiedykolwiek miałam przyjaciół? Czy ja kiedykolwiek byłam czyjąś przyjaciółką?
-Hej, wjedź- uśmiechnął się ciepło, ale mimo moich błagań nie wypowiedział tak ważnych dla mnie słów.
-Cześć Kuba... nie przeszkadzam Ci?
-Nie, a jeśli nawet, to ty nigdy nie chcesz mi przeszkadzać. Napijesz się czegoś?
-Poproszę herbaty.. z dodatkiem cyjanku.
-Niestety nie posiadam takich asortymentów, ale coś się znajdzie.- powędrowałam do dużego salonu i jak to miałam w zwyczaju usiadałam na kanapie podciągając kolana pod brodę.
-Słabo wyglądasz. Słabo żyjesz.
-Nie ma to jak pocieszający komentarz przyjaciela!
-Tylko się martwię.
-Ty zawsze się martwisz... o rzeczy najmniej ważne.
-Jesteś dzisiaj jakaś dziwna.. zawsze diabeł, a tu nagle.
-Diabły tez powinny odpoczywać, nie sądzisz? I to chyba idealny dzień na urlop.
-No tak, masz rację.
-Ja przeważnie mam racje, nie wiem czy zauważyłeś, ale często czuję rację. Ja chyba ogólnie dużo wiem, tylko nie potrafię tego wykorzystać. Chyba się pogubiłam.
-Może pójdziemy jutro na imprezę?
-A jeśli nie dożyję jutra? A jeśli nie poradzę sobie ze samą sobą. Zostanę tam, zostanę na cmentarzu... bo chyba tam od dłuższego czasu jest moje miejsce.- Kuba złapał mnie za rękę.
-Patrząc po temperaturze twojego ciała, to tak. Masz rację, nadajesz się tam..Patrząc na twoje trupie ręce, tak masz rację.Patrząc na smutek, ale nie patrząc wewnątrz Ciebie.
-Nie ma nic wewnątrz mnie, przykro mi już nie ma.
 Nienawidzę ich.
-Kogo i za co?
-Wszystkich, którzy zmusili mnie do życia tutaj, ja nigdy nie chciałam żyć, to oni, oni wszyscy mnie zmusili.
-Mnie też nienawidzisz?
-Nie wiem... nie wiem co do ciebie czuję. Mam jedno pytanie...
-Tak?
-Zapaliłbyś świeczkę na moim grobie?
-Oczywiście, że tak.
-Kłamiesz... nie zasługuje na to,nigdy nie byłam niczyją przyjaciółką, bo po prostu nigdy nie potrafiłam nią być. Nikt jeszcze nie nauczył mnie kochać i nie kocham, jak powinnam. Mimo że jesteśmy przyjaciółmi, wiem, że tobie też wyrządziłam wiele zła, dlatego nie zapaliłbyś świeczki na moim grobie,... a jeśli nawet byłbyś wstanie zrobić to w pierwsze święta beze mnie, to w drugie już byś nie umiał. Nie czułbyś takiej potrzeby, nie widział tego sensu... kto wie,  a może nawet byś o mnie zapomniał. Swoją drogą to dziwnie,że ludzie co roku zapalą coraz mniej świeczek na czyimś grobie, a przecież dopiero po odejściu go doceniają... to okropne i w sumie trochę fałszywe... nie chciałabym, żeby ktoś kto całe życie mnie nienawidził, nagle zapal mi świeczkę... w sumie to bez sensu... to mi nie potrzebne... na dzień dzisiejszy potrzebna mi tylko śmierć..
-Mimo śmierć i nienawiść, życie i miłość... Gdybym miał wydać ostatnie pieniądze.. zapiałbym twoją świeczkę.
-Czemu?
-Bo nigdy nie chciałaś widzieć mnie smutnego i ja tego dla ciebie też nie chcę. Dlatego nie mógłbym pozwolić,żebyś ty nie zaświeciła, żeby twoje serce i ręce nadal były zimne.
Chwilowo nie wiedziałam co powiedzieć, a może chciałam powiedzieć tyle rzeczy, że nie byłam wstanie wybrać najważniejszej, dlatego gwałtownie wstałam założyłam szalik na szyję, wzięłam płaszcz pod rękę i wyciągnęłam Kubę z domu.
Przekraczając próg, od razu poczułam ogromny chłód i płatki śniegu na policzkach. Lekki wiatr zawiał czochrając mi włosy. Na dworze było już ciemno, zupełnie ciemno. Bez wyjaśnień ciągnęłam go przed siebie. Kiedy byliśmy już nieopodal cmentarza puściłam ją, a chłopak zaczął zadawać pytania.
-Czemu tu idziemy?
-Chciałabym ci coś pokazać, chciałabym z tobą porozmawiać.
Przeszliśmy kilka głównych alejek, pełnych migających światełek i ludzi. Przystanęliśmy przy naszych bliskich, aż w końcu doszliśmy na ławeczkę w bardziej zacisznym miejscu. Usiadłam, on stał nade mną.
-Nie przeraża Cie to wszystko?
-O czym dokładnie mówisz?
-Widziałeś tych wszystkich ludzi, widziałeś ich twarze, ich oczy... rzygam tym. Rzygam tym fałszem, tym gównem, które sama tworze. Rzygam tymi ludźmi, którzy doceniają innych dopiero kiedy odchodzą... a może tak naprawdę nigdy ich nie docenili i nie docenią, a przychodzą tu, przychodzą do nich, zapalają im te cholerną świeczkę i stoją przy nich. Rzygam sobą samą, bo jestem takim samym potworem, jak oni.
-Nie oceniasz tego zbyt czarno?
-Naprawdę widzisz to zupełnie inaczej? Nie wiem, kiedy człowiek jest bardziej samotny, tutaj na ziemi pośród tych wszystkich otaczających nas ludzi, czy może tam... może kiedy leży już w grobie i ma przejść do nieba, czyśćca, piekła. Kiedy jest bardziej samotny.... będąc z ludźmi i wierząc w ich miłość, czy nie żyjąc i znając ich fałsz?
-Zadajesz mi bardzo trudne pytania.
-Chyba zawsze byłam trudnym człowiekiem. Nie wiem czego już chcę, ale chyba coraz bardziej lubię samotność, wiesz? Lubię chodzić sama, siedzieć sama, być sama, tylko nie lubię czuć się samotną.
-Nie jesteś samotna, masz mnie- uśmiechnął się ciepło i uklęknął, łapiąc mnie za kolana.
-A czy ty, nie czujesz się ze mną samotny?
-Nie. Mieć Ciebie, to mieć coś naprawdę dobrego.
-Mimo tego, że wiele krzywd ci wyrządziłam? Mimo tego, że nigdy nie będziesz mógł mnie z czystym sumieniem nazwać 'przyjaciółką'?
-Mimo wszystko, co się stało i stanie.
-Sama nie wiem czego chcę...- oprałam się na łokciach.
-Widzę to po tobie, widać po tobie wszystko. Są takie dni, kiedy można czytać z ciebie, jak z otwartej księgi i to jest jeden z nich.
-To czego teraz potrzebuję?
-Jeśli miałbym cię pocieszyć to na pewno wino i dobra kolacja dałyby radę, ale tu potrzeba chyba czegoś więcej. Idź teraz na ten ważny grób. Posiedź tam trochę, sama. Przyjdę po Ciebie, kiedy uznamy, że już pora.
Zrobiłam, jak mówił. Usiadałam na małej ławce, przeżegnałam się, zamknęłam oczy. Myślałam o wszystkim co mnie otacza, mówiłam o wszystkim, co dobre i złe. Coraz głębiej zastanawiałam się czego pragnę, wkurzałam się na ludzi, czułam w sobie tyle zła, byłam taka wściekła. Ta wściekłość była już w moich żyłach, płynęła w mojej krwi, była pompowana, pobierana przeze mnie wraz tlenem. Napięcie jakie sama w sobie wytworzyłam sprawiło, że z moich oczu poleciały malutkie łzy. Bardzo ważne łzy. Pierwsze łzy przy tym grobie. Nigdy jeszcze nie odważyłam się tu na płacz, nigdy nie pozwoliłam sobie na takie uczucia.
„Najgorsze jest to, że sama się już w sobie pogubiłam, nie wiem gdzie chce iść do szkoły, nie wiem już co jest dla mnie najważniejsze, nie wiem co będzie ze mną za rok, miesiąc, tydzień. Nie wiem czy dam radę i kogo jeszcze skrzywdzę. Nie wiem czy chcę być z ludźmi, czy może pragnę żyć bez nich, bo teraz.. teraz ich nienawidzę i wolałabym myśleć swobodnie, wolałbym nie cierpieć przez niektórych z nich, wolałabym nie widzieć ich, nie narażać się, nie patrzeć w pełne nienawiści i zawiedzione oczy. Z drugiej... chciałabym, żeby ktoś teraz usiadł przy mnie, złapał za rękę lub stanął za mną i delikatnie ujął moje ramiona... żebym była sama, ale nie samotna.... myślę, że jakiekolwiek szczęście jest lepsze niż bycie nieszczęśliwym przez kogoś nieosiągalnego. Myślę, że nie umiem żyć,kochać, współczuć. Chciałabym... chciałbym dostać od ciebie jakąś wskazówkę proszę, bardzo proszę.”- wypowiadałam słowa w głowie bawiąc się rękoma.
 Nagle poczułam miłe dotknięcie, delikatne głaskanie.
-Skończyliście?
-Tak, wybrałeś doskonały moment. Przeżegnałam się i wstałam.
-Wiesz, pierwszy raz od dawna płakałam,... płakałam naprawdę, nie fałszywie.
-Już Ci trochę lepiej. Pewnie lżej na sercu.
-Może tak, jednak obawiam się, że nie potrafię być szczęśliwą na dłużej.
-Pewnie dlatego, że nigdy nie próbowałaś. Mogę zadać ci pytanie albo kilka?
-Jasne.
-Czemu wątpisz we mnie? W naszą przyjaźń... to oczywiste, że paliłbym świeczki w każde święta, a nawet i częściej, byłbym przy tobie zawsze.. na cmentarzu, a najważniejsze, byłbym z tobą w myślach, zawsze byłabyś przy mnie, a ja przy tobie. Mogłabyś być sama, ale nie byłabyś samotna.
-Nie wierzę w ludzi. Przykro mi Kuba, nie wierzę. Jeszcze nie jestem wstanie im zaufać, jesteś dla mnie jak brat, ale obawiam się, że i ty mnie kiedyś zostawisz.
-A jeśli to ty postanowisz zostawić mnie pierwsza?
-To tylko będzie oznaczało, a może potwierdzało, że nigdy nie byłam czyjąś przyjaciółką.-zamilkłam i posmutniałam, on przytulił mnie i ostatni raz byliśmy przyjaciółmi, ostatni raz tutaj.




sobota, 22 marca 2014

Na ratunek naszym włosom!

Pewnie większość z nas chciałaby mieć piękne, zdrowe włosy do pasa, jednak nie zawsze udaje nam się osiągnąć 100% efekt. Ja z moimi włosami mam siedem światów. Parę lat temu okropnie się przetłuszczały, w ogóle nie dało się ich rozczesać. Potem stały się 'idealne', były naprawdę długie i mocne, jednak nie podobał mi się mój naturalny kolor i  od ok.roku farbuję włosy, miałam stać się ciemną blondynką, jednak moje włosy mają za mocny barwnik i farby sprawiają,że są całkiem ładne, ale mają rudy odcień, na rozjaśniacz chyba się nie zdecyduję, bo bardzo się o nie obawiam. Od kwietnia 2013 bardzo często je prostowałam/ kręciłam, przez co końcówki zaczęły mi się tak łamać, że straciłam ok.5-6 cm...
Teraz zaczynami regeneracje! 
Jest wiele sposób, lecz każdy ma inną strukturę włosów i nie wszystkie podziałają. Możemy stosować zabiegi u fryzjerek czy też nasze stare domowe sposoby. Raczej polecam to drugie:) 
-Starajmy się nie suszyć włosów gorącym powietrzem tylko chłodnym - niektóre suszarki mają taką opcję. Nie mówię o totalnym odrzuceniu suszarek, bo wiem ze swojego przykładu, że jeśli nie wysuszę włosów to po wyschnięciu są one TŁUSTE. Chyba, że wasze włosy tak nie reagują, to wtedy suszka leci do kosza!
- Polecam picie naparu z pokrzywy i skrzypu. Znajdziecie je m.in w aptece, u mnie jedno opakowanie kosztuje ok.5 zł (przeważnie po 20 torebeczek), najlepiej pić dwa razy dziennie. Słyszałam, że po miesiącu włosy mogą być nawet o 5 cm dłuższe. Najlepiej robić z miesięcznymi przerwami :) 
- Picie 1/4 kostki drożdży rozpuszczonych w wodzie. Ja chyba tego sposoby nie wypróbuje, bo troszeczkę mnie to odpycha. Podobno skuteczna, jednak w którymś tygodniu na twarzy mogą pojawić się wypryski, jeśli nie zejdą one po jakimś czasie, należy zrezygnować z kuracji. Do napoju można dodać troszkę cukru, by lepiej smakował.

-Czas na maseczki do włosów - to raczej mój ulubiony i sprawdzony sposób:
Do włosów suchych - połącz żółtko z skokiem z cytryn i olejkiem rycynowym - należy trzymać na głowie od 30 min do 2- 3 godzin przed umyciem. 
Jeśli włosy są przesuszone użyj majonezu, jajek i octu winnego. Pozostaw na 10 min.
-Włosy zniszczone - przygotuj 5 liści aloesu i zmiksuj  z 1 łyżką miodu naturalnego oraz 1/3 szklanki ciepłej wody i 2 łyżkami oliwy z oliwek. Tak przygotowaną maskę nałóż na włosy i skórę głowy. Owiń włosy folią oraz ręcznikiem  i potrzymaj pół godziny.
- Jeśli chcecie spróbować czego z procentami to oto maseczka z piwa:  przepis - 1/4 szklanki piwa mieszamy z żółtkiem. Papkę nakładamy na umyte włosy i spłukujemy po upływie 15 minut. Ma działanie wzmacniające słabe i łamliwe włosy. - jeśli już próbowałyście dajcie znać, jak działa :) 
- Mleczna kąpiel -Na umyte włosy nałóż 1/4 szklanki pełnotłustego mleka. Po około 20 minutach spłucz włosy obficie wodą - najlepiej chłodną. Stosuj raz w tygodniu. 

Czego nie robić z naturalnie prostymi włosami? - PROSTYCH WŁOSÓW NIE CZESZEMY OD RAZU PO MYCIU, DOPIERO PO WYSUSZENIU. 
Czego nie robić z naturalnie kręconymi włosami?- WŁOSY KRĘCONE CZESZEMY OD RAZU PO UMYCIU. 





czwartek, 20 marca 2014

Jakie marzenia miałam przed obrotem o 180 stopni?

Co było przed moją decyzją? Co sobie wyobrażałam siadając nocą na parapecie u mnie w domu, czy też w Zakopanem? No cóż nastąpił obrót, około o 180 stopni. W sumie nic się nie zmieniło, a tyle może się zmienić.
Pamiętam, jak jeszcze niedawno chodząc z dziewczynami po Krupówkach myślałam, za jakiś czas to będzie codzienność, kiedy tylko będę miała ochotę, wezmę kurtkę, buty i przemaszeruję się moimi ulubionymi ścieżkami... a ludzi, których wprost uwielbiam będę miała przy sobie. Zmieniło się.
Kiedy późną porą miałam chwilę wolnego spokoju, mogłam pomyśleć swobodnie, słuchałam moich ulubionych piosenek, widok jaki miałam przed sobą zmieniał się w najpiękniejszy widok na świecie: góry, w oddali oświetloną Wielką Krokiew, gmach "Tygodnik Podhalański'', uliczne lampy, których światełka układają różne kształty/ wyrazy. Widzę tą magię, relaksuje się, czuje szczęście, wyobrażam sobie rozmowy, które chciałabym przeprowadzić. Słyszę głosy znajomych. Myślę o szkole, imprezach, ogniskach...
Kiedy zagłębiam się coraz mocniej widzę domek z moich marzeń, na wzgórzu, z przepięknym widokiem na góry i skocznie. Dom, jakby tyłem do drogi, cały z drewna, kolor jasnego brązu. Tył- skierowany tak, bym każdego wieczora mogła się zachwycać.  Średniej wielkości taras, z którego schodzi się do ogródka. Na tarasie, mała niska ława i dwa puchate, kawowe fotele. Po obu końcach tarasu przy kolumnach znajdują się wiszące, kremowe krzesła, na których można się bujać. Tam spędzałabym czas ze znajomymi, piła gorące herbaty i przeprowadzała poważne rozmowy. Tam umierałabym z bólu i rodziła się na nowo. Kiedy otworzyłbyś drzwi tego domu, po przejściu ganku, po lewej stronie zobaczyłbyś przestrzenną, jasną kuchnię. Po prawej, zniżony o dwa stopnie salon, na ścianach pełno zdjęć.... - w tym momencie nabieram powietrza- czasami pachnie ono tak samo, jak w Zakopanem, kojarzę jego wartość, kalkuluję. Zaczynam zaciągać się nim, jak narkomanka, pragnąc  więcej i więcej, mimo iż to gniecie mi płuca, ja cały czas pociągam nerwowo nosem. Ból jaki odczuwam łączy się z ogromnym pragnieniem. Potem przestaję sobie wyobrażać. Jeszcze jakiś czas temu powiedziałabym " już niedługo Ola, niedługo będziesz mogła iść na spacer nad ranem, cieszyć się, że to miasto jest 'Twoje'".
Czemu zmieniłam zdanie? Był taki moment, że kiedyś myślałam już o AU, ale od razu wyrzuciłam ten pomysł z głowy...Jakoś w wakacje rodzice podrzucili mi temat,  że przecież mogę uczyć się w Adelajdzie, nie brałam tego pod uwagę.Od Nowego roku znowu zaczęłam się zastanawiać, czas upływa nieubłaganie musiałam dojść czego chcę. Mama co trochę zmieniała zdanie co do mojego Zako, ja już nie byłam taka pewna,  coraz częściej słyszałam "jeśli będziesz miała okazję, wyjeżdżaj z tego kraju"... Potem zaczęłam trochę czytać o emigracji. Robiłam sobie przeliczenia, punkty za i przeciw. Nie spałam po nocach, płakałam jeszcze częściej. Wybrać musiałam już teraz, gdyż opcje były dwie... Jeśli wyjadę do LO do Zakopanego, żegnam się z Australią, nie chciałabym tak naciągać rodziców... ale jeśli jest jakakolwiek iskierka nadziei i jeśli oni wolą, żebym została tu te trzy lata, a potem wyjechała na studia, to zostaję. Tak naprawdę Au jest jeszcze bardziej niemożliwa niż Zako, jest o ogromne pieniądze droższa i cięższa droga przede mną.. nie wiem jak to wszystko się skończy, ale odnoszę wrażenie, że rodzice są szczęśliwi, ze tak wybrałam... mama stwierdziła, że jest ze mnie dumna. Wiem, że 1 września 2014 roku będzie bolał. Trudno muszę spróbować. Muszę zawalczyć. Wracając do Zako, po moich wybuchach histerii, mama w  lutym stwierdziła, żebym poszła na pół roku, rok do internatu do Zakopanego, przemyślałabym co jest dla mnie ważniejsze, mogłabym się oswoić. Byłoby to wspaniałe rozwiązanie... niestety, nie można mieć wszystkiego... jeśli chciałabym się po roku przenieść do siebie, to musiałabym iść na ten sam profil. Miałam iść na humana, jednak w przypadku emigracji byłoby to bez sensu, gdyż odpada mi rozszerzony polski i historia z matury, zostaję tylko z WOS-em.. dlatego po wizycie 1LO dowiedziałam się o profilu europejskim ( geo, wos, angielski)... co dla mnie byłoby super wyjściem. Niestety w Zako nie ma takiego profilu i moja próba automatycznie odpada.. Nie wiem czy podjęłam dobrą decyzję czy złą.. chyba nie ma tu takiej, przez którą bym nie cierpiała. W każdym wypadku coś stracę. Niewiadomo co zyskam, wierzę że będzie dobrze. Mam wiarę i siłę. Wybrałam między tym/tymi których kochałam, a tym co może być lepsze i co tak naprawdę też kocham :)







środa, 19 marca 2014

Film Red Dog i opowiadanie z Michałem Winiarskim

Jednak nie było tak najgorzej, nie wiem co dostanę z bio, ale na niemieckim bez stresów, odpuszczone :d Jutro idę na 5 lekcji, w piątek  wcale, więc mogę uznać, że nie jest źle. Dzisiaj niestety musiałam zapierdzielać z opowiadaniem na konkurs, bo oczywiście przedłużałam jego napisanie, jak się dało... jest okropne, jestem na siebie bardzo zła. Jak już będę mogła to je wam udostępnię.

Pierwszym filmem jaki obejrzałam w wersji angielskiej (odkąd rozpoczęłam moją naukę na wyższych obrotach) był Red Dog. Oparty na powieści Louisa De Bernieres, wzruszający, raczej łatwy do zrozumienia, polecam.
Osobiście nie rozumiałam niektórych kwestii tego blondyna, przepraszam, że nie podam imienia, ale nie pamiętam.
Opowiada o historii psa, który nagle pojawił się w robotniczym 'miasteczku' Australii, wszyscy od razu go pokochali, a on stał się psem ' dla każdego'.
Nie pamięta już dokładnie treści, dlatego mogę dopisać jeszcze, że był to film o miłości między ludźmi i zwierzętami. Więź jaka ich łączyła, pokazuje jak wierne są nam nasze zwierzaczki. Popłakałam się parę razy, jeśli lubisz takie filmy, to oglądaj!

Z powodu, że nie mam dziś zbyt pomysłu na post, a poza tym brat wyrywa mi laptopa z rąk, wstawię wam moje stare opowiadanie.

Jak może czuć się rodzić, który stracił własne dziecko?- jak potwór. Czy może jeszcze kiedykolwiek uśmiechnąć się z miłością w sercu?- to niestwierdzone. Czy może podnieść się po tak ciężkim upadku? – może o ile będzie chciał się podnieść i będzie miał wystarczająco dużo sił.



Nikt nie chce przeżyć własnego dziecka nikt, a on to zrobił. On musiał patrzeć jak jego syn umierał po ciężkim wypadku. On był obok. On przeżył, a jego synek zmarł, wyleciał mu z rąk niczym liść na jesiennym wietrze. Nikt nie wie czemu.. dlaczego akurat ich rodzina, dlaczego jego synek, a nie on?- to pytanie tak często sobie stawiał. Kiedy wstawał, kiedy pił kawę, jadł obiad, mył ręce, trenował i kiedy kład się spać. Pytał Boga czemu stracił syna… On jednak nie odpowiadał na żadne wołania- jak w wierszu Barańczaka. A przecież ojciec małego blondynka musiał usłyszeć głos Boga. Musiał, żeby obudzić się w ten jeszcze jeden świt, by przeżyć ten jeszcze jeden dzień i aby przespać tę jeszcze jedną noc.

„Odwracam się
I patrzę na drogę
Lecz tylko noc
I nie ma nikogo„

Bał się samotności, bał się ciemności, lubił grać w piłkę, choć i siatkarzem byłby wspaniałym. Mógł zostać kim tylko by chciał, nigdy nie byłbym na tyle wstrętny, żeby kazać mu robić coś, co nie sprawiało mu przyjemności… bo przecież ja robiłem to, co kochałem.

Miał jednego, wspaniałego przyjaciela- Arka, który na szczęście nie rozumie jeszcze słowa śmierć. Dla niego mój kochany synek pojechał z ciocią na wycieczkę, na co Aruś tylko tupnął nogą, był obrażony, że nie zabrali go ze sobą. Chciałbym wierzyć, że Oliwier pojechał z ciocią Zosią na wędrówkę i niedługo wróci. Uściska mnie i powie jak bardzo tęsknił… szkoda tylko, że on już nigdy nie postawi swojego małego, ubrudzonego jesiennym błotem bucika na karmelowych panelach, podłogi naszego domu. Szkoda, że już nigdy Dagmara nie będzie mi ‚truła’, żebym wrócił do domu, bo Oli i ona tęsknią. Tak bardzo mi przykro, że mój syn nie żyje… i tylko list leżący na stole od dwóch tygodni został moją najważniejszą pamiątką sprzed wypadku.

Pisze w nim jak bardzo się cieszy, że już wracamy po meczu. Gratuluje mi wygranej i opowiada co będziemy robić, kiedy wrócę. Otóż „na pewno pojedziemy do parku linowego, zabierzemy mamusię do SPA, bo chciała odpocząć i spędzimy męski tydzień we dwoje”- tylko nie dojechaliśmy do parku, nie spędziliśmy razem tygodnia, a zaledwie dwa dni. Mamusia nie odpoczęła na tyle, żeby zmierzyć się z jego śmiercią… a jednak odszedł.

„Nie ma ciebie
Nie ma ciebie”

5 miesięcy później.

Michał, wiem, że to co się stało… jest jakąś jedną wielką pomyłką, ale musisz być silny, musisz dla Dagmary, dla nas, dla Oliwka. Musisz być silny!- przyjaciel klepał mnie po plecach.

Nie rozumiesz. Mariusz nie zrozumiesz, bo ty masz swoje dziecko obok, ono nadal żyje i jest przy tobie! Obyś nigdy go nie stracił. Spędzaj z nim dużo czasu, nie zmarnuj ani sekundy, bo może przyjść taki dzień, że będziesz mógł tylko płakać.

Staram się zrozumieć, wiem, że to boli, ale zrób to dla Oliwiera. On na pewno da ci znak i siłę. Pogódź się z jego śmiercią…. napisz do niego list. Będzie wam lepiej, tylko nie poddawajcie się, bo Oliwier by tego nie chciał.

Postanowiłem posłuchać rady Mariusza. On był kapitanem drużyny, był moim przyjacielem. Często umiał mi pomóc, bynajmniej zawsze się starał. Od razu po powrocie do domu usiadłem w kącie i … zacząłem pisać.

„Drogi Oliwierze

To ja, twój tatuś… mam nadzieję, że nadal mnie kochasz… że nie jesteś na mnie zły… za to, że nie zdążyłem skręcić, że ta ciężarówka wpadła na nas jak torpeda. Tak trudno jest mi wybaczyć temu kierowcy, wybaczyć samemu sobie, bo przecież… mogłem zareagować, mogłem Cię uratować. Synku… mogłeś żyć.

Tak bardzo mi Cię brakuje, tak bardzo Cię przepraszam za to, że nie miałem dla Ciebie zbyt dużo czasu, za to że odchodziłem w nocy, kiedy spałeś, żeby nie musieć się z Tobą żegnać.

Nie wiem co mogę teraz, tutaj napisać, bo przecież bez żadnych słów mógłbym udowodnić, że wciąż Cię kocham… Tylko powiedz… tylko pokaż co mam zrobić? Jak mam dalej żyć.. Synku prowadź mnie, bo mogę zabłądzić, a przecież Ty tak dobrze orientowałeś się w terenie. Synku bądź, bo nie czuję już nic, gdy wiem, że nie ma Cię.

Chciałbym Ci coś wysłać, ale nie wiem jaki jest kod na poczcie w Niebie.

Synku, syneczku, synusiu…. kochamy Cię.

Twoi rodzice

Michał i Dagmara”

„Magiczny plac
Tysięcy świeczek
Czuję twój wzrok
Na swoich plecach
Odwracam się”

Zaniosłem list na jego grób, położyłem i przyklęknąłem. Zamknąłem oczy i poczułem, jakby był obok. Łapał mnie za rękę… czułem, że tu jest. Nagle zerwał się silniejszy wiatr, a ja poczułem uderzenie piłką w rękę. Natychmiast otworzyłem oczy i wstałem. Koło mnie stał malutki chłopczyk, który trzymał piłkę do siatkówki.

Mamio, Mamio! Ale ten Pan jest duuuzii!

Przepraszam bardzo!- zdyszana matka biegła za małym brunetem- przepraszam, ale Kuba nie rozstaje się z tą piłką i musiał wziąć ją nawet tutaj- na jej twarzy widać było zażenowanie.

Nic się nie stało. Tylko niech Pani na niego uważa, takiego malucha łatwo stracić z oczu.

Plosie Pana, zaglamy lazem kiedyś w siatkiówkę? Pan gla w siatkiówkę, plawda? Poceka Pan na mnie?

Poczekam- pogłaskałem malucha po głowie. Obróciłem się, a na grobie nie było już listu, zniknął… zabrał go.

Minął rok. Już wiem, co mój syn chciał mi przekazać. Chciał żebym dalej grał w siatkówkę i żebym wychował jego brata na wspaniałego człowieka. Niedawno urodził nam się  drugi syn… Panie pielęgniarki nazywały go Kuba, bo przypominał im jednego z noworodków, który kiedyś się tu narodził.

I to właśnie było imię dla mojego drugiego syna. Brata mojego skarbu- Oliwiera Winiarskiego.