piątek, 2 lutego 2018

Solitudine, loneliness, soledad, samotność...wiele języków, to samo echo

Jak żyć z samotnością lub inaczej jak samotność pokonać?  Pozbyć się jej, a może po prostu się do niej przyzwyczaić? Czy da przyzwyczaić się do uczucia samotności? Przecież zawsze byłeś duszą towarzystwa, potrafiłeś odnaleźć się w każdej sytuacji, ale czy to ma większe znaczenie? Zastanów się czy będąc wśród tych wszystkich ludzi nie byłeś samotny? Prawdopodobnie w mniejszym bądź większym stopniu gdzieś już to poczułeś. Z drugiej strony chyba wtedy nie wyobrażałeś sobie jak to jest być samotnym, całkowicie samotnym. Prawdopodobnie nie mogłeś zdawać sobie z tego sprawy, bo nie doświadczyłeś aż tak silnych przeżyć oddalenia, osamotnienia.
Chciałabym napisać wam, jak sobie z tym radzić, chciałabym stworzyć porady, które pomogą innym ponownie sobie radzić, nauczyć się żyć na nowo. Mam tylko jeden mały problem...Nie mogę napisać poradnika pod tytułem ''Jak zwalczyć samotność'', skoro sama nie znalazłam na to sposobu i sama codziennie z nią walczę, czasem z nią wygrywam, ale nie stale. Jestem człowiekiem, odnoszę porażki jeśli chodzi o walki ze sama sobą. Jeśli chodzi o granice między tym co myślę, a mówię, czuję a robię.

Nie ma dokładnie opracowanej, jednej i głównej definicji samotności, każdy ma prawo inaczej ją odczuwać i możne być czym innym spowodowana. Według badań przeprowadzonych przez brytyjską organizację samotność jest głębokim uczuciem przytłoczenia i odrzucenia, inni naukowcy mówią o ogromnej potrzebie przynależności ludzi. Samotność nie idzie w parze z rozwojem człowieka. Człowiek nie powinien iść w parze z samotnością.
Można być samotnym siedząc w pokoju pełnym ludzi, będąc na imprezie z licznymi znajomymi. Można tez być dosłownie samotnym, kiedy otaczają cię nieliczni ludzie, a przede wszystkim nie są to ludzie, którzy odgrywają w twoim życiu najważniejsze role.

Moja samotność bywała rożna, prawdopodobnie mam swoją własną definicje tego słowa, dla mnie to straszne uczucie. Zmieniało się ono wraz z wiekiem i sytuacjach w jakich byłam, prawdopodobnie takie uczucia maja mało wspólnego z obecnym stanem w jakim się znajdujesz. Możesz być szczęśliwy, ale podświadomie czuć się samotnie.



"Samotny mózg" i "samotne serce" 

a) Co ja tu robię? - zastanawiam się od dłuższego czasu- a tak jestem na najlepszej imprezie w mieście. Dookoła widzę pełno znajomych twarzy, uśmiecham się pod nosem, pije kolejnego drinka,tańczę do swoich ulubionych piosenek. Zaraz przyjdzie jeszcze więcej znajomych, z którymi mam tyle świetnych wspomnień. Mam na imię Kasia, studiuję architekturę w Warszawie. Dziewięciuset znajomych na fejsie, sześćset followersów na instagramie, połowa tego na snapie. Snapuje, vloguje, jestem aktywna, żyje w internecie tak samo jak i w realu. Każdy uwielbia moją osobowość, każdy możne ze mną porozmawiać, pobawić się. Ludzie mnie lubią, ja chyba lubię ich. Od jakiegoś czasu coś jest nie tak, wychodzę z najlepszymi przyjaciółkami, ale wydaje mi się jakbym była z nimi tylko ciałem, duchem... mój duch gdzieś odlatuje. Potrafię być zabójczo urocza i szczęśliwa, zagryzam zęby kiedy coś mnie boli. Wydaje mi się, ze mam dużo ludzi na których mogłabym liczyć, no właśnie wydaje mi się. Wcale nie jestem tego taka pewna, dlatego tak często nawet gdy jestem z nimi łapie mnie uczucie, że jestem tak bardzo samotna. Mam szczęśliwa rodzinę, dobrego chłopaka i porządnych kolegów, ale czuję się jakbym była skazana tylko na siebie. Jakby oprócz mnie nie było nikogo. Nie jestem pewna nawet siebie, a co dopiero ludzi dookoła. Czemu znowu tutaj jestem, gdzie ja powinnam teraz być? Tysiąc pytań w mojej głowie i ten ból w skroni, ból i uczucie przygnębienia, nie pozwalam im wydostać się na wierzch, ale w środku... w środku jestem jak mała dziewczynka, którą wszyscy porzucili. Wydaje mi się, ze boje się stracić tych wszystkich wspaniałych ludzi, ale czy ja ich w ogóle mam?


b) Kolejny dzień wracam po pracy, rzucam siatki z zakupami w kuchni i patrzę na telefon, wciąż nie dzwoni. Kolejne godziny mijają, zegar uporczywie tyka, ale czuję jak te godziny oznaczają dla mnie wieczność, wieczność w samotności. Jedna głupia godzina trwa i trwa, tydzień, drugi tydzień, kiedy skończy się ten miesiąc? Kiedy będę mógł ich zobaczyć, przytulić? Kiedy będę mógł rzucić to wszystko i być tam gdzie chce, być z tymi których kocham, z którymi dziele swoje życie? Mam 25 lat, wyjechałem zaraz po studiach, pracuje w Niemczech, mam na imię Tomek i czuje się cholernie samotny w miejscu w którym teraz jestem. Mam znajomych, oczywiście, mam paru kolegów w pracy z którymi wychodzę co jakiś czas na piwo, choć tak naprawdę w ogóle nie mam na to ochoty, nie chcę poznawać nowych ludzi. Mam już ludzi, którzy są dla mnie ważni, z którymi chciałbym spędzać czas, ale nie mogę. W natłoku myśli, schodzę z powrotem do kuchni, żeby przygotować sobie obiad. Staram się robić wszystko by zapełnić czas, by nie czuć pustki, samotności. Zapomnieć o tym, ze ktoś powinien tu być, a uporczywie go nie ma.
Dwa dni temu dostałem awans, w sumie racja sprawiło mi to dużo szczęścia. Lubię to co robię, cieszyłem się. Cieszynem się, ale sam. Chciałem wrócić do domu, wziąć swoja dziewczynę w ramiona i pochwalić się co osiągnąłem... jedyne co mogłem zrobić w tym momencie to do niej zadzwonić.
- Zuza nie uwierzysz! Awansowałem- w odpowiedzi dostałem jej pisk szczęścia i śmiech.
-Widzisz, wiedziałam, jesteś wspaniały, jestem taka dumna!- niemal wykrzyczała, a potem wystąpiła niezręczna cisza.. tak w tym momencie powinienem ją mocno przytulic i kazać jej uszykować się na wykwitną kolacje, żebyśmy mogli to uczcić. Jedyne co mogę jej zaproponować w tym momencie, to wino przez skype. Serce podchodzi mi do gardła, kiedy dociera do mnie, że powonieniem się cieszyć, ale nie mam się z kim tym szczęściem naprawdę podzielić.

Który tytuł z wyżej przeze mnie napisanych pasuje do sytuacji a, który do b?

Prawdopodobnie każdy w jakiejś setnej procenta odpowiada do obydwóch. Chciałam wam tylko pokazać, że samotność może być bardzo różna, takich przykładów moglibyśmy znaleźć jeszcze więcej, może z którymś z nich możecie się utożsamić? Życzę wam, żeby to nie była prawda, żebyście nigdy nie dochodzili do takich punktów. Uczucie samotności prowadzi do problemów... przede wszystkim niszczy to, co jest w Tobie piękne.
Powyższy tekst jest opisem samotności według mnie, specjalnie nie napisałam jak wyglądała/ wygląda ona u mnie i na razie wstrzymam się z taką historią. Nie jestem psychologiem i prawdopodobnie mogę odbierać niektóre rzeczy w nieodpowiedni sposób, jednak przykłady które podałam, w pewien sposób są oparte na moich doświadczeniach czy wiedzy. Może poszukamy wyjścia z takich sytuacji?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz