piątek, 12 grudnia 2014

If you loved me...


 But if you loved me
Why'd' you leave me?

Witajcie moje skarby :)
Jak wiecie nadal siedzę w domku i leniuchuje, jednak wczoraj miałam wewnętrzną potrzebę przypomnienia sobie pewnych rzeczy, poczytania moich starych opowiadań <tych, które się zachowały>... muszę wam przyznać, że 4, które przeżyły i są jeszcze na moim starym blogu, są według mnie jednymi z najlepszych, bynajmniej wyjątkowo się czuję, jak je czytam. Reszta uległa 'zaginięciu', kiedy komputer był czyszczony... trochę mi przykro, bo one akurat wiele dla mnie znaczyły... ale cóż teraz mam nauczkę i wszystko będę zapisywać, przepisywać itp.
Przeczytałam też wczoraj PRZEPIĘKNE opowiadanie Morki, naprawdę warto... historia płynie z jej życia i wywołuje ogromne poruszenie w człowieku...
Jeśli niektórych z was razi to, że są tam użyte osoby istniejące tj. skoczkowie, czy siatkarze to proszę was, żebyście przymknęli na to oko... bo tak naprawdę ja sądzę, że podstawienie takiej już wykreowanej osoby, jest troszkę prostsze, ale też naprawdę emocjonujące i moim zdaniem takie fascynujące jest przedstawianie drugiej strony tych osób, którą ty sam możesz sobie wymyślić... możesz przedstawić w różnym świetle.
Łzawe poranki

Wstawię wam jedno stare opowiadanie i mam prośbę o jakiś komentarz, czy wam się podoba czy nie... Wiem, że stylistycznie i gramatycznie nie piszę za dobrze, ale to wypracuję :)
Postanowiłam, że wracam do pisania.Najwyższy czas. Tak naprawdę to pisanie dawało mi największą radość, w nim uwalniałam swoje uczucia. Często denerwuję się, że nie umiem nic sklecić, że te moje teksty są bez sensu... ale to one pozwalały mi na tyle łez i radości. Wczoraj przypomniałam sobie, jak bardzo kochałam ten cały mój świat i że chyba jednak za nim tęsknie.. :)


   :))

Lubiła nocne spacery, samotne nocne spacery. Lubiła ciszę i spokój. Bała się gwałtownych ruchów czy zbyt głośnych słów. Marzyła o wolności i błogości. Chciała być ptakiem, żeby móc wznieść się ponad chmury i lecieć przed siebie. Często gubiła drogę, bo jej plan nie był zbyt dokładnie spisany. Szybko łapała oddech, niekiedy się nim przyduszając. Nie lubiła pożegnań, bo tak naprawdę nigdy się nie witała. Lubiła patrzeć jak ktoś się trudzi, wtedy nabierała sił. Chodziła na treningi PGE Skry Bełchatów, bo tylko tam jej serce dostawało odrobinę ciepła. Mało mówiła, bo przecież słowami można zranić drugiego człowieka.
  Kolejny październikowy dzień kończył się słonecznie, bardziej słonecznie niż zwykle. Bełchatów topił się w słońcu. Ludzie pędzili do domów w obawie przed spóźnieniem się na autobus czy to wieczorne wiadomości.
Ja nie spieszyłem się nigdzie. To był jeden z tych dni, kiedy nie musiałem się spieszyć. Błądząc po uliczkach tak dobrze znanego mi miasta rozmyślałem o wszystkim, co mnie otacza. Nawet ogromny kamień, który leżał na środku parku przysporzył mi powodów do rozmyśleń. Czy on ma duszę? Jeśli tak, to czy czuje się samotny? Bo przecież mimo tego, jak dużo ludzi codziennie kolo niego przechodzi, nikt tak naprawdę nie przejmuje się losem jednego kamienia. A może jego też boli... boli deszcz, który kropelkami obmywa jego powierzchnię.
- Ach... dziwny jest ten dzień. Dziwniejszy niż zwykle- rzekłem sam do siebie.
Robiąc może już trzecie kółko po Bełchatowie postanowiłem wstąpić na cmentarz. Lubiłem cmentarze, szczególnie ten bełchatowski. Prawdopodobnie dlatego, że nikogo tutaj nie miałem. Ten cmentarz nie kojarzył mi się z dotkliwą śmiercią. Chadzając alejkami rozglądałem się na boki,  czytałem tabliczki, przystawałem na chwilę. Słońce powoli zachodziło. Groby łączyły się z opadającymi promieniami. Na niektórych paliły się znicze, teraz wyglądały jakby świeciły z podwójną mocą. One stawały się siatkarzami na ich własnym boisku. Reflektory zwrócone były tylko na nie.
Na cmentarzy nie było nikogo prócz mnie... prócz mnie i brunetki siedzącej w tym samym miejscu od godziny. Bynajmniej od godziny ją tutaj widziałem. Z opuszczoną głową, w bezruchu. Bez łez na policzkach, bez znicza w rękach. Pustym wzrokiem wgapiała się w swoje dłonie.
                                                                                       * * * *
Dzisiaj, dzisiaj miało być inne niż wczoraj, ale i tak będzie takie samo. Przyzwyczaiłam się do tego. Zjadłam śniadanie, umyłam się, ubrałam. Wzięłam torebkę, telefon, rękawiczki i czapkę, bo ten dzisiejszy dzień zaskoczył swą pogodą.  Włożyłam słuchawki do uszu i poszłam znowu w to samo miejsce. Na cmentarz. Usiadłam na ławce. Przeżegnałam się. Dostałam swoją ciszę - nie na długo. Przerwał mi ją kaszel- mimowolnie odwróciłam głowę w stronę chłopaka, którego widziałam tu już wczoraj. W stronę nie byle jakiego chłopaka dla większości polskich kibiców siatkówki. Obrzuciłam go lodowatym spojrzeniem i wróciłam do swojej ciszy.
                                                                                * * * *
Znów udałem się na cmentarz. Tym razem wybrałem alejkę, w której ponownie siedziała tajemnicza brunetka. Bił od niej chłód, chłód który mnie uderzył. Przeraźliwa cisza wokół niej.
Oglądając kolejny grób przystanąłem przy tym, na którym widniało zdjęcie jakiejś młodej blondynki. Miała 16 lat. Zginęła w wypadku, kochała siatkówkę. "Odeszłaś z siatkówką w sercu, będziesz wspierać ich w niebie, skarbie". Napis zapewne od rodziców wbił mi się w głowę. Życie jest cholernie nieprzewidywalne, jak wynik meczu, a może nawet bardziej. Jednego dnia jesteśmy, a drugiego możemy już nie żyć. Otrząsnąłem się, bo ciarki przechodziły całe moje ciało. Dopiero teraz zauważyłem,że koło mnie stoi dziewczyna, która jeszcze 'niedawno' siedziała trzy ławki dalej. Nic nie mówiła, ja też się nie odzywałem. Co parę oddechów wymienialiśmy się spojrzeniami. Nie patrzyła na grób, tylko na ziemię lub na mnie.
- Czemu tu stoisz?- w końcu zapytała.
- Nie wiem. A Ty, czemu tu stoisz?
- Bo chciałam wiedzieć po co stoisz przy grobie, który jest niczyj.
- Może jest trochę  zaniedbany- przyjrzałem mu się dokładniej- ale czemu niczyj?
- Na pewno nie jest Bartosza Kurka.- sprawiła, że się uśmiechnąłem, jednak ona cały czas była poważna.- Przychodzę tu od pół roku i jeszcze nikogo z jej rodziny nie spotkałam.
- Czemu nie patrzysz na grób?
- Bo nie mogę, nie mam takiego przywileju, a ty czemu patrzysz?
- Bo lubię.
- Lubisz patrzeć na nieżywe istoty, na ich miejsca spoczynku?
- Nie.. Lubię patrzeć na groby -na napisy.
- Nie rozumiem Cię.
- Ja siebie też nie - wydusiłem po dłuższym zastanowieniu, a brunetka już znikała za zakrętem.
                                                                                      * * * *
Widziałem ją tam znowu, trzeciego dnia i czwartego, i piątego. Ona nie zwracała na mnie uwagi, ale ja? Ja chciałem, żeby ona mnie zrozumiała i żebym ja zrozumiał sam siebie. Szósty dzień. Znowu tam była, a ja znów się plątałem. Po dziesięciu minutach chodzenia w kółko podszedłem do brunetki.
- Mogę usiąść?
- Jeśli sądzisz, że mój chłód nie zamrozi twojej krwi, a moje ręce nie będą szukały ukojenia w twoich... to tak, możesz. - Nawet nie podniosła głowy. Usiadłem. Jej wzrok, jak zawsze skupiony był tylko na rękach.
- To twoja rodzina?
- Tak, mój dziadek.
- Czemu nie patrzysz na jego grób?
- Nie nie chcę mu przeszkadzać, nie chcę zakłócać jego ciszy- Przysunąłem się do niej i wyciągnąłem prawą dłoń. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Pozwolisz, że nasze ręce poszukają w sobie ukojenia? - delikatnie się uśmiechnąłem.
- Czemu tu siedzisz?
- Chciałbym się dowiedzieć czemu się tak zachowujesz. Zaciekawiłaś mnie.- nie odpowiadała. Dlatego ja zająłem się czytaniem napisu na grobie jej dziadka. "Nie płaczcie po mnie. Jeśli boli Cię tak bardzo, że nie możesz powstrzymać łez, po prostu gwiżdż."
- Czy było ci kiedykolwiek tak źle, że chciałeś gwizdać?
- Było, często.
- A umiesz gwizdać?
- Umiem.
- A czy czułeś się kiedykolwiek tak samotny, że chciałeś uciekać?
- Chyba nie.- ścisnęła moją rękę mocniej.
- Nie patrzę na groby, bo sądzę, że tak robić się nie powinno. Szczególnie kiedy nie masz do zaoferowania nic ważniejszego niż kilka uwag, co do napisu czy wykonania nagrobka. To ich miejsca, ich cisza. moim zdaniem dusze potrzebują spokoju, ciszy. Nie byłbyś zły, kiedy ktoś przerywałby ci koncentrację przed meczem błahostką, że masz za dużo żelu na włosach?- zaśmiałem się, ale za chwilę pomyślałem nad tym poważnie.
- Pewnie byłbym bardzo zły. Czemu jesteś taka zimna, smutna? Czemu nie płaczesz ani się nie śmiejesz?
- Nie mam powodów do śmiechu ani do płaczu. Jestem jak skała, nieruszona niczym, śmiercią ani ślubem. Jestem samotnością chodzącą po świecie i zagarniającą uczucia. Jestem nie tą osobą, co chciałam być. Jestem zagubioną duszą z Bałaganem w środku. Jestem Marta.
- Ty wiesz kim jestem- posłałem jej uśmiech. Jestem nim z zewnątrz. W środku? - nie odkryłem swojego środka i cały czas boję się to zrobić, kusi mnie, kusi mnie moja  dusza, ale  jeśli ona nie jest taka, jaką bym chciał? Co wtedy?
- Jesteś dobrym człowiekiem. Tylko nie doceniasz ciszy- teraz to ona spojrzała na mnie i wplotła swoją rękę w moje włosy.
- A Ty czułaś się kiedykolwiek tak smutna,że chciałaś gwizdać?
- Czułam, ale nie umiem gwizdać. Więc przestałam czuć cokolwiek. Nie mam uczuć. Nie mam serca. Mam mróz. Boję się, że zamrożę i Twoje serce, więc teraz puść moją dłoń. Puść ją, bo nie chcę żebyś był niczyj.
                                                                            * * * *
Nie puściłem jej dłoni. Nie puściłem, bo może już nie mogłem. Może lód się skleił, a może ja go niszczyłem. Nie puściłem, bo nie mogłem zostawić ją niczyją. Nie stałem się niczyj, bo od tego dnia byłem już jej. Byłem jej na zawsze. Teraz jesteśmy za młodzi na śmierć, a za starzy na niemyślenie o niej. Wiem jedno, że nie puszczę jej dłoni już nigdy i będę bronił jej spokoju i  już nigdy nie będę patrzył na groby innych, bo one też pragną spokoju. Samotność? co z samotnością? Samotni są tylko Ci, których serca są zamrożone. Nasze serca nie są zimne i chłodne, bo nauczyliśmy się gwizdać z całych sił. RAZEM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz