Nasza wyobraźnia... jak często lubi płatać nam fligle, szczególnie w nocy i to często nawet bez wcześniejszego oglądania horrorów czy filmów Sci-fi. Naprawdę przeżyłam już wiele nocy, podczas których myślałam, że umrę, a moje serce niemiłosiernie wariowało.
Jestem ciekawa ilu z was miało lub ma problemy z samotnym zaśnięciem w nocy?
Od zawsze bałam się ciemności, trochę bardziej lub mniej, co jest dosyć kontrowersyjne do faktu, że ja kocham noc, księżyc i gwiazdy... jednak to wcale nie pomaga mi wieczorami, kiedy muszę zgasić światło i usnąć, wręcz przeciwnie, często pełnia księżyca prócz zachwytu wywołuje mój lęk.
Więc czego się tak boimy?
- Różnych cieniów,które wydaje nam się że widzimy. Postaci, które wyobrażamy sobie na fotelu czy w kącie, zjawy, która wyjdzie z niedomkniętej szafy, wszystko wytwarza w nas lęk..
- Uczucie bycia obserwowanym, pewnie nie raz baliście się otworzyć oczy, bo zobaczycie, że ktoś nad wami stoi. Kiedyś usłyszałam, że jeśli budzimy się ze snu to najczęściej jest to objawią tego, że ktoś nam się przygląda, od tej pory kiedy w nocy choć na chwilę sie obudzę, staram się od razu zasnąć, jeśli dopuściłabym do siebie jakieś myśli, to już kaput.
- Pewnie większość z osób, które boją się ciemności, boją się tego co w niej może być, dlatego owijają się w kłębek i nie lubią wystawiać głowy za kołdrę, tą metodę opanowałam już baaaardzo dawno temu i rodzice cały czas się ze mnie śmieją ;<
- Skrzypienie pykanie i nie wiadomo co jeszcze. Jakoś jak w środku dnia samoistnie pękł mi wazon to afery nie zrobiłam, ale jak usłyszę najcichszy dźwięk w nocy, to mam wrażenie, że ktoś idzie mnie zabić...jak żyć?:d
- Przejście z pokoju do łazienki czy kuchni?- łatwiutkie?- nie dla mnie, nie w ciemności... mam wrażenie, że spotkam tam kogoś, kogo bym spotkać nie chciała.
- CISZA- tak dla mnie cisza jest wtedy najstraszniejsza... mimo, że ja jej tak naprawdę pragnę... coraz częściej myślę, że jedynym zagrożeniem jakie na mnie w nocy czyha to ja i moje myśli... I tak naprawdę dlatego nie mogę usnąć..
Jak wypisałam to wszystko to zauważyłam, że to chyba nie jest problem błahostka, tylko coś, co tkwi głęboko w mojej psychice i z czym nie jest i nie będzie mi się łatwo zmierzyć... aż zaczęłam się bać... Jesteście wstanie mi coś poradzić?
I jeszcze jedna anegdotka, która znowu udowodnij jak sny wpływają na nasze życie. Na parterze mojego domu, od razu na wprost schodów, kiedyś miałam taką małą, starą kuchnię, obecnie jest tam zwykły pokoik. Jak byłam mała,miałam może z 6 lat śniło mi się, że kiedy szłam po schodach, z tej kuchni wybiegł na mnie wielki owczarek i zaczął mnie gryźć, od tej pory, nie lubię wchodzić do domu dołem, a jeśli muszę <nawet w dzień> to zapierdzielam po nich tak szybko, że już parę razy omal się nie zabiłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz