sobota, 15 listopada 2014

Say something.....

Say something, I'm giving up on you.
I'm sorry that I couldn't get to you.
Anywhere, I would've followed you.
Say something, I'm giving up on you.

 Zakochałam się w tej piosence.... Jest idealna, nie sądzicie? Wspaniale dopasowuje się z tym ponurym dniem... mam nadzieję, że chociaż wieczór będzie przyjemny, wierzę w to :) 
Czytam nową, kolejną wspaniałą książkę, która bardzo  mi pomaga, a jej metody się sprawdzają... w następnym poście przedstawie je wam.
Dzisiaj... dzisiaj będzie o Australii. Ostatnio oglądając filmik Bartka i Justyny poczułam takie ukłucie w sercu, jakby zazdrość, ale taką dobrą...'Mają w swoich rękach' coś wspaniałego i niech im się wiedzie jak najlepiej! :) Kanał Bartka klik "Zazdrość jest dobra tylko wtedy, gdy daje ci motywację do zmian." I to właśnie jest taka dobra zazdrość, która daje mi motywację do działania... czuję się, jakbym była w tych miejscach cały czas, jakbym dreptała obok nich. Wierzę, że moja podświadomość zrobi wszystko, żeby spełnić moje marzenia, ja zrobię wszystko, co będzie trzeba. Nikt nie mówi, że będzie łatwo, szybko, ale coś będzie na pewno. Wierzę, że to czego pragnę się ziści. Pewnego dnia usiądę na czerwonej ziemi i moje życie będzie się toczyć dalej, tak jak chciałam. 
Oglądam właśnie nasze zdjęcia z AU... taki pączuś ze mnie był, haha... A Patryk i Agata, takie dzieciaki... szybko to wszystko zleciało, miło mi się na to patrzy, ale jednak z jakimś maleńkim bólem. 
Boję się tylko, że będę starała się za bardzo, że za dużo będę myślała, za mało wierzyła. Trochę się boje, że wszystko pryśnie jak domek z kart... że jestem za mało odważna, niewystarczająco silna. Chyba się boję, że przed spełnieniem tego wszystkiego stanie się coś i nie wytrzymam. 
Tak przeglądam i przeglądam i wpadłam na zdjęcie drzewka cytrynowego Patryka... kupił je sobie jakoś po przyjeździe i je tak hodował, hodował, gdzie się przeprowadzał tam je brał. Jak ja byłam u niego to już całkiem duże było i cytryny też miało pyszne... Potem Ela sprzedała dom, Patryk wracał do Polski, więc musiał je wsadzić...no i przed odlotem pojechał z nim gdzieś sam... jestem ciekawa czy pamięta gdzie... czy to drzewko w ogóle jeszcze istnieje... wiecie to dziwne, ale jest dla mnie jakimś symbolem.... było z nim przez pobyt w Australii, a potem... potem jakby dorosło i każdy musiał iść w swoją stronę...

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz