Ferie 2015 w moim wykonaniu skończone, podsumowując były bardzo fajnym okresem. Życzę dobrej zabawy kolejnej turze, w tym wszystkim dziobkom w Zakopanem!
Od wczoraj powoli szykuję się do wiosny, mam nadzieję, że pogoda nie zrobi mi psikusa i w kwietniu nie 'sypnie śniegiem', wręcz przeciwnie każdy dzień będzie coraz cieplejszy!
Na moim ask-u ktoś poprosił abym opisała te wolne dni. Wiele do powiedzenia nie mam i wydaje mi się, że zmieszczę się w kilku zdaniach.
Jak to ja, zaczęłam je troszkę wcześniej, bo już w czwartek, ale niestety zaczęłam je też z lekkim przeziębieniem, choć można powiedzieć, że "wyszło mi to na zdrowie" gdyż w tym czasie mogłam przejrzeć różne oferty angielskich uczelni, wybrać kierunek, dowiedzieć się o formalnościach, poznać parę osób oraz PRZEDE WSZYSTKIM przećwiczyć materiał z angielskiego i zacząć pracować nad przykładowymi testami IELTS.
Rozrywkowa wersja ferii zaczęła się w pierwszą środę z Olą, a potem poleciało jak z górki.... na spontanie pojechałam do Nicoli, gdzie spędziłam z tym czubkiem piękny weekend, jedyny mój błąd to bilet powrotny. Jak wam już pisałam skończyłam książkę, zdążyłam się zauroczyć w dwóch osobach, hahah (oczywiście przyjmijcie to na zabawnie). Drugi tydzień był jednym, wielkim, wspaniałym szaleństwem. Urodziny Patrycji będę wspominać bardzo dobrze, ale już wiemy, że Belfast jest dla nas za drętwy, haha.
Miałam okazję iść na film pt."Pięćdziesiąt twarzy Greya",który polecam, jednak chyba liczyłam na coś więcej i oczywiście zdenerwowałam się, gdy film uciął się na tak wzruszającej scenie. Piątkowy wieczór spędziliśmy w Patio, na retro. Zaliczam do udanych, wydaje mi się, że impreza była nawet lepsza niż w sobotę, mieliśmy więcej emocji. Za to w sobotę widziałam 'miłość swojego życia' hahah... Walentynki, waledrinki, waletyłki- jak kto woli, były bardzo udane, aż chyba powiem, że czekam na kolejne, haha.
Nasze hasło przewodnie: BYLE DO WEEKENDU, BYLE DO ŚWIĄT, BYLE DO MAJA.... a w maju, to już z Olą robimy wakacje, haha...
Przepiękną miałam dzisiaj pogodę, dodatkowo skrócone lekcje, więc ten wolny czas, który zazwyczaj wypełniam nauką, postanowiłam spędzić na moim ukochanym balkonie... To był jeden z moich najlepszych pomysłów w ostatnim czasie. Wcześniej musiałam się uczyć od razu po powrocie ze szkoły (dosłownie od razu), ale od wczoraj stwierdziłam, stop... muszę się najpierw odstresować.
Zrobiłam sobie kawę, wzięłam telefon, słuchawki, pyszną czekoladę, kocyk no i Kubusia (bo ten się pcha wszędzie), usiadłam na krześle i pozwalałam promykom słońca ogrzewać moją twarz... Stwierdzenie wtorku: słońce jest najlepszym antydepresantem. Po raz kolejny zrozumiałam, jak miło by było mieszkać w Australii. Już dawno nie było mi tak dobrze, przy okazji przypomniałam sobie wspaniały okres wakacji i po prostu zaczęłam dziękować za wszystko co mam, wdzięczność to najlepsze co możesz dać. Przez ten czas naładowałam się dawką pozytywnych emocji i postaram się teraz robić to jak najczęściej. Spróbujcie tego sami, znajdzie chociaż chwilę czasu, żeby spokojnie usiąść na słonku, wyciszyć się lub włączyć swoją ulubioną muzykę, zamknąć oczy i wyobrazić piękne rzeczy, których pragniecie, przypomnieć ostatnio przeżyte, dobre chwile, twarze ukochanych ludzi, podziękujcie sobie i wszystkiemu dookoła... doprowadzicie się do stanu, w którym zaczniecie się śmiać sami do siebie, doceńcie każdą najmniejszą drobnostkę, aby być szczęśliwszym. Wszystko co masz jest darem, ogromnym darem, twoje ręce, nogi, usta, oczy, rzęsy, brwi, krzesło, dom, balkon, słońce, śpiew ptaków, jedzenie, picie, słuch... nie jestem wstanie wymienić jak wiele rzeczy jest DAREM, który otrzymujemy, a tak często go niedoceniany.
Zatem mam dobrowolną pracę domową od Orzika, jeśli będzie jutro ciepło i nad twoją głową zawita mój 'antydepresant', poświęć chwilę na relaks i wdzięczność, choćby 5 minut :)
Moja dzisiejsza 'playlista':
Love me like u do, love me like u do...
Już nic nas nie zatrzyma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz